Joanna Lichocka Joanna Lichocka
4010
BLOG

Rapem w Tuska

Joanna Lichocka Joanna Lichocka Polityka Obserwuj notkę 29

Ucieczka premiera do przodu wychodzi mu średnio. Działa ciężko, bez polotu i na bezczelnego. Jeśli jego taktyka działa, to tylko przez kilka dni.

W ostatni poniedziałek doszło do kilku wydarzeń, które w normalnym kraju mogłyby liczyć na transmisje live, pierwsze miejsce w dziennikach telewizyjnych i na czołówkach gazet. Naukowcy z najważniejszych uczelni i instytutów naukowych państwa zanegowali rządowy raport o okolicznościach śmierci prezydenta kraju i towarzyszącej mu elity. Ogłosili, że do tragedii smoleńskiej doszło z powodu eksplozji samolotu.

W ten sam poniedziałek dokonano też ekshumacji ciała ostatniego prezydenta państwa na uchodźstwie, tego, który był symbolem ciągłości istnienia republiki, a który zginął w wyniku opisywanej przez wspomnianych profesorów eksplozji samolotu. Grób trzeba było otworzyć, bo okazało się, że istnieją przesłanki, które pozwalają przypuszczać, iż pochowano tam kogoś innego.

Główna partia opozycyjna, prowadząca w sondażach, przedstawiła program walki z bezrobociem i umowami śmieciowymi – bez gwarancji zatrudnienia i ubezpieczenia pracuje w państwie już prawie jedna trzecia zatrudnionych. Brak miejsc pracy, szczególnie dla młodego pokolenia, spowodował, że z kraju wyjechało w ciągu kilku ostatnich lat ponad dwa miliony obywateli i wciąż wyjeżdżają następni.

Najważniejszą informacją dnia przedstawianą przez wszystkie telewizje informacyjne, a także przez narodową agencję prasową, była obietnica premiera, że w przyszłości 15 tys. par skorzysta z dofinansowania zabiegów sztucznego zapłodnienia.

Tusk znad udźca

Republika jest na dorobku, po dziesięcioleciach okupacji powoli podnosi się i odbudowuje. Są już w niej miejsca – jak jedno ze stołecznych osiedli – w których w przestronnych sklepach mięsnych wiszą wielkie telewizory, a z nich płyną… słowa premiera. Właśnie tak dotarł do mnie najnowszy przekaz propagandowy rządu – Donald Tusk mówiący nad schabem, żeberkami i wołowym bez kości. No i jeszcze udźcem z indyka. W tej naszej republice nie ma ucieczki od przekazu. Propagandyści rządowi przypomnieli to sobie wprawdzie dopiero przy trzeciej z rzędu debacie zorganizowanej przez PiS i postanowili za wszelką cenę przykryć i debatę opozycji, i ekspertów w sprawie Smoleńska, i ekshumację prezydenta Kaczorowskiego. Bardzo, bardzo długą konferencją prasową premiera i ministra zdrowia.

Tak użyta przez premiera sprawa in vitro to w tym wypadku wielka płachta – z jednej strony zakrywająca to, co kłopotliwe dla rządu, z drugiej prowokująca emocje gorącym kolorem skandalu. Premier ogłosił wprost, że sprawa in vitro, a zatem poważna kwestia światopoglądowa dotycząca życia i śmierci ludzkich organizmów, załatwiona będzie chyłkiem, poza procedurami demokratycznymi, bez decyzji parlamentu. To zabieg nie tylko cyniczny, ale i kosztowny. Oznacza nie tylko podniesienie emocji we własnej partii, ale też zdemaskowanie metody rządzenia. Wiele istotnych spraw rozwiązywanych na drodze parlamentarnej Donald Tusk załatwia przez rozporządzenia – sprawa refundacji in vitro jest najbardziej demonstracyjnym pokazaniem, do jak niskiego, nieznaczącego poziomu lider PO sprowadził zasady demokracji parlamentarnej.

Kanał po kanale

Ale chodzi o to, by odwrócić uwagę choćby na dwa, trzy dni, bo potem można wymyślić jakiś kolejny motyw, event, zagranie, którym karmić się będę grające na okrągło telewizory. W naszej republice nie ma wyjątków – wszystkie istniejące kanały informacyjne wiedzą, co transmitować. W domach, biurach i sklepach włączone cały dzień odbiorniki wpompowują w głowy mieszkańców państwa to, co mówi władza. Kanał po kanale – ten sam premier, ten sam słowotok.

To swoista restalinizacja mediów – istnieje nie tylko szczelność pasma propagandowego, ale i totalny zasięg niemal na wzór lat 50. Dziś w mainstreamie nie ma ucieczki ani przed matką małej Madzi, ani przed premierem.

Tym bardziej jednak rośnie i imponuje zasięgiem obieg niezależny. Bijące rekordy wejść i odsłon niezależne od establishmentu portale, transmisje z obrad konferencji smoleńskiej czy spotkań dyskusyjnych środowisk prawicowych niosą informacje nieobecne lub tylko chyłkiem wymienione w koncesjonowanych mediach. Polacy nauczyli się już najwyraźniej, że oficjalne media są przekaźnikami propagandy tak jak w czasach PRL. Że wprawdzie nie ma już Radia Wolna Europa, ale jest internet.

Bitwa o całą pulę

Przełamane zostały „okopy Żukowskiego”. Tak, od nazwiska znanego socjologa i politologa z Uniwersytetu Warszawskiego nazwane zostało zjawisko zablokowania przepływu elektoratu do PiS, jakie udało się postkomunistycznemu establishmentowi na ładnych kilka lat zbudować w Polsce. Emocja anty-PiS sprawiała, że tradycyjny podział poglądów na liberalne, centrowe, prawicowe czy lewicowe w części został unieważniony. Podział przebiegał w poprzek tradycyjnych osi poglądów. Wyborcy, którzy mieli poglądy teoretycznie zgodne z tym, co głosił PiS, lub których interesy faktycznie reprezentował, nie głosowali na tę partię – liczyła się tylko emocja anty-PiS. W ostatnich tygodniach okazało się, że okopy udało się w znacznym stopniu zasypać. Panika rządzących wynika właśnie ze świadomości, że wypróbowany i wydawało się dość trwały mechanizm rozregulował się, nie działa, ba, co więcej, jeśli utrzyma się dynamika zmiany, może zadziałać, ale na odwrót. Może nie tylko przynieść zwycięstwo PiS, ale też izolację polityczną obecnie rządzących.

Na razie sondaże nie dają jeszcze szansy, by powtórzył się w Polsce scenariusz węgierski, gdzie prawicowy Fidesz odsunął skompromitowane rządy postkomunistycznego establishmentu. Trochę do tego jeszcze brakuje i mimo że niektóre badania pokazują ponadczterdziestoprocentowe poparcie dla PiS, wcale nie oznacza to, że taki wynik dałby szanse na stabilne rządy tej partii. W rzeczywistości, jeśli opozycja miałaby stworzyć skuteczny rząd, musiałaby zdobyć większość głosów wystarczającą do samodzielnego stworzenia gabinetu i odrzucania weta prezydenta. Takiej siły sondaże jej dziś nie dają, choć trwałość przewagi potwierdzona przez kolejne badania i kolejne pracownie pokazuje, że dynamika zmiany nastrojów społecznych jest chyba faktycznie znaczna.

Odwrócenie wektorów

Sondaże pokazują jednak nie tylko spadek pozycji partii rządzących, ale też kompromitująco niskie poparcie dla urzędującego premiera. Według ostatniego sondażu TNS Polska dla programu Forum Donald Tusk jest jednym z trzech najgorzej ocenianych członków rządu – obok Bartosza Arłukowicza i Joanny Muchy. Premier zbiera negatywne oceny już u 54 proc. badanych. Skandal z przekładaniem meczu z Anglią na Stadionie Narodowym dołożył do tego kolejny kłopot – premier jest nie tylko kiepskim szefem rządu, zaczyna być też obciachowy. On sam staje się mniej popularny niż sama Platforma. Niezłym sygnałem zjawiska pogrążania się w odmętach obciachu Donalda Tuska i odwrócenia się wektorów w tej mierze jest bijący rekordy popularności – w pięć dni 800 tys. odsłon na YouTube.pl – przebój zespołu V-Unit „Jarek Polskę zbaw”. W rapowym stylu i z poczuciem humoru zagrany kawałek ze słowami:

„Gdzie my żyjemy/same absurdy/ale jest on./Co jest z tym krajem/może być lepiej/No bo jest on./Wyjdźmy na ulicę/Polsko, obudź się/Jarek Polskę zbaw” podsumowuje rządy Tuska. Jest i o drogim gazie, i zalanym metrze, i niedotrzymanych obietnicach, i o Amber Gold. „Donald, co?/co z twoim synem, no?/Uprzedziłeś go? ”.

Ten oglądany tylko w internecie utwór to także pocieszenie dla tych, którzy wątpią w zasięg niezależnych mediów – informacje lekceważone, pomijane lub manipulowane w mainstreamie spokojnie docierają do masowego odbiorcy i znajdują, jak w tym wypadku, świetne, trafiające do młodego odbiorcy przetworzenie. Powstaje więc coś, co być może okaże się także kulturową ofertą dla lemingów a rebour. Emocja zawierająca się w haśle z poprzednich akcji profrekwencyjnych „zmień kraj, idź na wybory” może więc nabrać znaczenia dokładnie odwrotnego niż kiedyś, gdy intencją było odsunięcie od rządów „strasznego PiS”. U tej samej grupy wyborców, która wtedy „zmieniała kraj”, może zrodzić się potrzeba pozbycia się strasznego, bo obciachowego, nieudolnego i kłamiącego Tuska. Warto zauważyć, że znów na zmianę postaw wpływają nie telewizje i koncesjonowane media, lecz sieć. To tam przede wszystkim odbywa się zasypywanie okopów Żukowskiego.

Bez wdzięku, bez energii

Premier próbuje ucieczki do przodu, ale w analogowym, niecyfrowym stylu. Wielogodzinne konferencje prasowe poszczególnych ministrów i jego samego sprawiają wrażenie, jakby były obliczone na zmęczenie wyborców. Jakby liczono, że po kolejnych porcjach słowotoku Polacy przyjmą narrację rządu dla świętego spokoju. Pomysł jeżdżenia przez premiera autobusem po kraju niesie oczywiste skojarzenia z gospodarskimi wizytami. Wszystko to ciężkie, niekiedy robione na bezczelnego, jak sprawa in vitro, bez wdzięku i nawet bez energii. Oczywiście może być i tak, że to gadulstwo, kolejne obietnice i zapowiedź rajdu po kraju oznaczać może wstęp do faktycznej kampanii wyborczej. Być może skuteczną ucieczką do przodu i zachowaniem status quo układu rządzącego byłyby wcześniejsze wybory. Za dwa–trzy lata o tej porze może nie być czego zbierać z Platformy i jej lidera.

Tekst ukazał się w najnowszym numerze "Gazety Polskiej"
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka